Są pozycję, do których co jakiś czas wracam. „Marzyłam o Afryce” jest
właśnie taką książka. Napisaną wiele lat temu, ale dalej fascynującą i
piękną. Może trochę infantylną, może napisaną zbyt prostym językiem, ale
jak żadna inna nie wywołuje u mnie tyle emocji co właśnie ta książka.
Zaraz po wydaniu stała się bestsellerem na całym świecie i nie dziwi
mnie to w ogóle.
To opowieść o Kuki Gallmann jej wyboistym życiu, spełnionych marzeniach i ogromnych stratach, jakich doświadczyła. Historia o kobiecie z niesamowitym hartem ducha, która udowadnia, że jeśli człowiek ma marzenia i odwagę do ich realizacji to potrafi góry przenosić.
To opowieść o Kuki Gallmann jej wyboistym życiu, spełnionych marzeniach i ogromnych stratach, jakich doświadczyła. Historia o kobiecie z niesamowitym hartem ducha, która udowadnia, że jeśli człowiek ma marzenia i odwagę do ich realizacji to potrafi góry przenosić.
Jej podróż zaczęła się od marzenia o Afryce, którą pokochała, zanim jeszcze ją zobaczyła a o którą do dziś walczy. Muszę się przyznać, że przy tej książce płaczę jak bóbr, choć nie wiem czemu, bo przecież wiem, co się zdarzy, ale ona i tak wywołuje u mnie bardzo dużo silnych emocji.
Książka opowiada o życiu Kuki w Kenii jej rodzinie, związkach, ale przede wszystkim to opis cudownego kontynentu, jakim jest Afryka. Czytając tę książkę, nie da się nie zakochać w tych krajobrazach i w tym miejscu. Biorąc ja do ręki za pierwszym razem, myślałam o tym ile ona, ma szczęścia, że może pojechać sobie do Afryki i przez rok podróżować szukając idealnego miejsca na dom, ale przeczytaniu całości człowieka nachodzi refleksja, jaką wysoką cenę Kuki płaci za te chwile szczęścia. Aczkolwiek Kuki udowadnia i uczy, że zawsze jest jutro, o które warto walczyć.
Często
porównuje się tę powieść do „Pożegnanie z Afryką” i bardzo te porównania
mnie dziwią, osoby te chyba nie czytały książki, tylko porównują z
filmem, a to dwie różne opowieści. „Pożegnanie z Afryką” jest powieścią
piękną, ale bardzo ciężką, którą czyta się powoli. Są to fragmenty z
życia Karen Blixen, gdy mieszka w Afryce a film to opowieść o jej
romansie, który w książce ma marginalne znaczenie i pojawia się tylko na
paru stronach.
Po powieści „Marzyłam o Afryce” płynie się wchłaniając
magię Afryki. Tak zdecydowanie polecam tę pozycję.