Dostajemy to, na co się godzimy!

http://www.monikabregula.pl/2016/01/dostajemy-to-na-co-sie-godzimy.html

Przeczytałam w zeszłym roku artykuł dotyczący relacji damsko-męskich, wynikało z niego, że dostajemy to, na co się godzimy. Ciągle słowa, że dostajemy to, na co się godzimy, chodziły mi po głowie. Z artykułem się całkowicie zgadzam. Również uważam, że powinniśmy nie tylko dawać, ale też wymagać. Tyle tylko, że to stwierdzenie można, a nawet trzeba, przełożyć na całe nasze życie. Bo prawda jest taka, że jeśli sami o siebie nie zadbamy, nie powalczymy, nie ma, co liczyć na innych! 


Niby wiadomo, a jednak wciąż mamy pretensję do innych o ich zachowanie względem nas samych, ale czy wystarczająco głośno o tym, czego my chcemy, czego oczekujemy, mówiliśmy? Czy wystarczająco sami się postaraliśmy, żebyśmy byli zadowoleni? 

Jeśli mamy pretensje do szefa, że zawala nas robotą i jedyne, co usłyszymy to good job, albo nawet tego nie, to przykro mi, ale pretensje należą się tylko nam samym. Za pracę należy się wynagrodzenie, a warunki ustala się na samym początku. Nie ma co mieć pretensji, jeśli zgodziliśmy się na pracę za 2000 zł, choć wartość rynkowa tej pracy to 5000 zł. Dostajemy to, na co się zgodziliśmy, a biadolenie na szefostwo, że jest fatalne i nie znają się na ludziach, jest po prostu słabe i tylko sami siebie ośmieszamy. 

Jeśli głośno i wyraźnie nie mówimy, czego chcemy, nie ma co liczyć, że ktoś się domyśli i nas w cudowny sposób uszczęśliwi. 

W pracy czy w życiu prywatnym głośno i dobitnie trzeba mówić o tym, co się nam nie podoba i co należy zmienić. Gdy ktoś obrabia nam dupę w miejscu pracy, trzeba głośnio wyraźnie dać do zrozumienia tej osobie, że sobie tego nie życzymy. Wierzcie mi, po czymś takim ta osoba 10 razy się zastanowi nim choć wymówi wasze imię. 

Tak jak w życiu prywatnym, gdy druga połówka robi to, co się nam nie podoba, a my jedyne co robimy to popłaczemy w poduszkę. Ze strachu przed samotnością, to jedyne co dostaniemy to poduszki, które trzeba będzie wyrzucić. Uświadomienie partnera o tym, co nam się nie podoba i co chcenie zmienić może tylko przynieść same korzyści, a jeśli odejdzie to trudno - wcześniej czy później i tak by tak krucha relacja rozpadła się na kawałki. 

To samo dotyczy nas samych, naszego wyglądu, tego wszystkiego, co się nam samym w nas nie podoba. Od siedzenia na kanapie i wpierniczania nachosów na brzuchu nie zrobi się w magiczny sposób kaloryfer. Mamy takie ciała, na jakie sami zgodziliśmy się, nie robiąc nic, by było smukłe i wyrzeźbione. Ludzie, którzy regularnie ćwiczą, dbają o siebie, są nie tylko zdrowi, ale mają wspaniałe ciała, bo nie zgodzili się na wałki na brzuch i wybrali godziny ćwiczeń zamiast bezproduktywnych godzin przed TV.


Mamy być reżyserami naszego życia, a nie nic nieznaczącymi aktorami, którzy czytają teksy, które ktoś inny za nich napisał. Nie godzić się na sytuacje, w których nam źle, bo dostajemy to, na co się sami godzimy. Nic więcej, nic mniej.