Wymarzone urodziny w Pradze


http://www.monikabregula.pl/2018/09/wymarzone-urodziny-w-pradze.html


Tak blisko, a jednak tak daleko. Praga była moim marzeniem od wielu lat, ale jakoś zawsze do niej było daleko. Zwiedzałam dużo odleglejsze miejsca, a o niej myślałam - „kiedyś cię zobaczę". W tym roku myśląc o tym, jak spędzę urodziny, wpadł mi do głowy pomysł, może w końcu do Pragi, a że moje urodziny wypadały w weekend, idealnie się to złożyło, by w końcu zobaczyć miasto moich marzeń. Nie analizują w żaden sposób tego pomysłu, zarezerwowałam na bokking.com pokój w Pradze na weekend. Dzięki temu mogłam spędzić moje wyśnione urodziny! Praga powitała i pożegnała mnie słońcem. W moje urodziny jak to w pierwszy dzień jesieni było słońce, deszcz, mżawka, o zmierzchu duchota, a wieczorem rozpętała się burza z piorunami. Jesień przyszła z przytupem i mocno zaznaczyła swą obecność.


Zwiedzanie zaczęło się od okolic noclegu, nocleg miałam w Pradze 3, około 20 minut do centrum. Wszędzie gdzie tylko człowiek się nie obejrzał, było dostojnie i niesamowicie pięknie. Miasto robi wrażenie, nawet z końcem września centrum pęka w szwach od turystów, reszta zabytków był raczej pustawa, spokojnie dało się wszystko zobaczyć.










Kuchnia czeska jest ciężka i średnio mi podeszła. Trudno było w ogóle znaleźć czeską restaurację, co krok był kebab czy inny fast food.


Pod moim oknem był ciekawy klub nocny, pod którym oczywiście musiałam mieć fotkę :)




Niesamowity klimat uliczek.




Najlepszym co jadłam w Pradze, był ich słodki przysmak, sprzedawany na każdym kroku, nazywa się trdelnik. Jest to słodki drożdżowy rożek, pachnący pięknie cynamonem, wanilią i cukrem. Opiekany jest nad ogniem i najlepiej smakuje na gorąco. Dostać go można z lodami, owocami czy bitą śmietaną. Ja zamówiłam z czekoladą tryskawkami i bitą śmietaną. Jest tak pyszny, że szczegółem nic nieznaczącym pozostawał fakt, że ani czekolady, ani bitej śmietany jeść nie mogę, w końcu miałam urodziny!!






















Krecika nie mogło zabraknąć.


















Most Karola mnie nie powalił, może przez obłędne na nim tłumy, które były na nim o każdej porze.



Co wieczór w centrum można oglądać występy artystów, może nie są to perfekcyjnie dopracowane występy, ale za po bardzo zabawne. 







Sztuka dostępna jest na każdym kroku, duża lub mała. Można zobaczyć prace Picassa czy ulicznych artystów.





Na urodzinowy obiad dostałam oczywiście wszechobecny w Pradze ser i ziemniaki :) było smaczne, choć to nie moje smaki.



Čau Praga! Było dokładnie tak, jak sobie wymarzyłam.