Nie oczekuj

http://www.monikabregula.pl/2018/10/nie-oczekuj.html

Myśląc o temacie oczekiwań, nasuwa mi się kilka płaszczyzn, na których można oczekiwania rozłożyć. Po pierwsze oczekiwania nas - względem innych osób. Po drugie oczekiwania innych - wobec nas. I po trzecie nasze oczekiwania względem - nas samych. Temat jest złożony, ale bardzo powszechny, każdy z nas codziennie czegoś oczekuje, a o ile życie byłoby prostsze, gdybyśmy przestali w ogóle.


Wszyscy mają robić tak, jak ja chce!!!

Codziennie widzę, jak ludzie mają ciągłe, nieprzerwane oczekiwania wobec innych osób. Dzieci od rodziców, rodzice od dzieci, partner od partnerki, przyjaciel od przyjaciela i na odwrót. Chcemy by nasz partner, zrobił to, czy tamto, kumpel prawnik napisał za nas pismo do sądu, nauczyciel zajął się wychowaniem naszych dzieci.

Oczekujemy, że inni zrobią za nas to, co należy do nas, oczywiście po to ma się kumpla, żeby go prosić o drobną przysługę, ale szybko można przekroczyć granicę dobrego wychowania i zamiast przysłowiowego palca, żądać od razu całej ręki.

Najwięcej oczekiwań mamy wobec naszych partnerów. Mają być dokładnie tacy, jak sobie wymyślimy, najlepiej robić i mówić, co nam akurat pasuje. A gdy zrobią coś innego od razu mamy do nich pretensje. Oczekujemy kwiatów, ale nie widzimy, gdy w nocy okrywa nas kocem, posprzątamy i oczekujemy podziękowań za to, za każde pozmywanie naczyń.

O ile życie byłoby prostsze, gdyby wyzbyć się tych wszystkich oczekiwań, a zamiast tego cieszyć się z tego, co dostajemy.
 

Zosia samosia

Oczekujemy, że damy radę we wszystkim, stawiamy sobie poprzeczki nie do przeskoczenia. Zwłaszcza kobiety nie potrafią odpuścić, oddać części pracy innym. Mężczyzną, jakoś łatwiej to przychodzi, my kobiety czujemy ciągłą potrzebę bycia najjjj. Może to kwestia wychowania, oczekiwań społeczeństwa.

Kobieta powinna wyjść za mąż, mieć cudowne dzieci, męża, zrobić oszałamiającą karierę, a na dodatek wyglądać zawsze jak z okładki. A przecież tego się nie da zrobić, zawsze coś kosztem czegoś. Poza tym, każdy ma swoją ścieżkę życia, to, że jedna osoba wybrała taką, a nie inną drogę nie oznacza, że jej jest zła.

Większość kobiet na spotkaniach rodzinnych czy ze znajomymi słyszy, „dlaczego nie masz dzieci?? Przecież jest już taka stara, wiesz — kariera to nie wszystko”. Inna kobieta słyszy, „kiedy w końcu schudniesz, przecież synek jest już w przedszkolu” itd. ilość oczekiwań nie ma granic, zawsze coś się znajdzie.

Ważniejsze od naczyń w zlewie jest to, by nie słuchać innych! Wsłuchaj się w siebie i idź własną drogą. Oczekiwania, stawiane sobie poprzeczki wysoko jest ok, ale wszystko ma swój umiar.

Nie katuj się za każdym razem, gdy nie dasz rady wszystkiego ogarnąć, zrób połowę, a i tak będzie super! Masz nieumytą podłogę i kurz na półkach? Dobra wiadomość jest taka, że jutro też tam będzie :). A jeśli oddasz podłogę do ogarnięcia komuś innemu, twoje ego nie ucierpi, już słyszę, co mówisz "ja to zrobię lepiej!!" wiesz co?? - jutro znów się pobrudzi:)!


Dawca — biorca

Sama jestem osobą, która bardzo chętnie pomaga innym, wolę dawać prezenty niż je dostawać itd. Jestem dawcą nie biorcą, przez lata cecha ta była u mnie tępiona, najpierw przez moją mamę, później partnera. Powtarzali, że ludzie mnie wykorzystają, a ja jestem głupia i naiwna, bo daję się wykorzystywać.

Dopiero od kilku lat zaczęłam tę swoją cechę postrzegać nie, jako wadę, a zaletę! Ba, uważam, że to najpiękniejsza moja cecha, bo co złego jest w pomaganiu innym?? Problem był w tych osobach, które ciągle mi coś zarzucali. Oni oczekiwali zadość uczynienia za okazane przeze mnie dobro innym osobą, chcieliby, bym miała z tego materialną, czy też niematerialną rekompensatę. Gdy pierwszy raz oddałam krew, co chwilę słyszałam, "po co to zrobiłaś, co z tego będziesz mieć???"

Jestem na tyle dorosłą i doświadczoną osobą, że gdy tylko widzę, że ktoś mnie zaczyna wykorzystywać, od razu to ucinam i kończę tę relację. Nie mam z tym najmniejszego problemu. 
Lubię dawać, zawsze to lubiłam, spełniam się przy tym i nie oczekuje niczego w zamian. A gdy nawet dziękuję, nie usłyszę, co z tego?? Nie oczekuję pochwał czy prezentów, uśmiechnę się po prostu pod nosem, nie spowoduje to, że innej osobie nie pomogę.

Odkąd wyzbyłam się oczekiwań, moje życie stało się prostsze, piękniejsze i dużo, dużo szczęśliwsze. Oczywiście jestem tylko człowiekiem i zdarza mi się potknąć, ale od razu sobie przypominam, by niczego nie oczekiwać, tylko cieszyć z tego, co dostajemy.

A gdy już człowiek wyzbędzie się tych wszystkich oczekiwań względem innych czy siebie samego, zaczyna się nagle dostrzegać, ile świat daje.