Hygge to nastrój, atmosfera, stan umysłu, to indywidualny sposób na szczęście. Słowo hygge nie ma odpowiednika w języku polskim, ale już chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, o co chodzi. Ten duński klucz do szczęścia w magiczny sposób zmienia zwykłe czynności w kwintesencję spokoju, radości i poczucia bezpieczeństwa. Grudzień i pierwsze bardziej chłodne wieczory to najlepszy moment, aby zacząć uczyć się „hygge” w domu.
Najważniejsze miejsce w domu, w którym spędza się znaczna część życia – łóżko. To miejsce musi być absolutnie doskonałe, pościel poduszki wszystko takie, by sprawić jak najwięcej komfortu. Ja stawiam na bardzo dobrej jakości pościel, a że jestem obłędnym zmarzluchem w okresie zimowym na dodatkowy ciepły zestaw. Wszystko w otoczeniu żywych roślin, które przenoszą nas daleko…w magiczne miejsca.
Wszędzie gdzie mogę, stawiam cięte kolorowe kwiaty, czy to przy łóżku, czy na toaletce.
Świece, koniecznie zapachowe – czekoladowe, kakaowe, z cynamonem i wanilią. Tym pachnie u mnie grudzień. Mam już też pierwszą świąteczną ozdobę – maleńka żywą choinkę.
Ruszył już u mnie sezon na palenie w kominku, chyba nie da się łatwiej przywołać nastoju hygge jak żywym, ciepłym ogniem.
Jak nie palę w kominku zawsze pala się w nim świece. Zresztą wystarczy otworzyć kominek, by poczuć zapach ognia.