Wpadała mi ostatnio w ręce książka o robieniu biznesu na najbardziej znanej ulicy świata, czyli Wall Street. To opowieść o świecie ogromnych pieniędzy nerwów i wielkich karier. Dla ludzi pracujących na Wall Street nie na czegoś takiego jak życie osobiste jest tylko praca i tylko ona się liczy.
Niezbyt lubię takie książki, ale zachęciła mnie okładką, oceniam po okładce, to
bardzo ważna cześć książki decyduje czy po nią sięgam, czy nie. A mnie
zachęciła szpilka, bo wiedziałam, że będzie o ostrej babce, a takie lubię
najbardziej.
I nie zawiodłam się, książka opowiada o pierwszych miesiącach pracy Alex na
Wall Strett. Alex musi stawić czoła bandzie facetów, którzy testosteronem
mogliby obdzielić cały Nowy Jork. Podobał mi się system pracy, jaki tam mieli,
nowy pracownik przez kilka dni pracował z każdym członkiem zespołu i w ten sposób
uczy się, jak w całości wszystko działa, ma też możliwość zobaczenia, w czym
sam najlepiej się czuje, ale nie myślcie sobie, że jest tak kolorowo, Alex
dostaje składane krzesełko, nie ma nawet biurka i prawie nikt się do niej nie
odzywa. Jest za to posłańcem każdej osoby pracującej w biurze musi np. odbierać
jedzenie z końca miasta, ale jechać po nie do innego, bo chłopcy akurat dziś
mają na nie ochotę. Po czym ma wykonywać obowiązki przydzielane jej przez
osobę, z którą pracuje, albo przydzieloną przez szefa, co skutkuje pracą
do bardzo późnych godzin nocnych.
Powoli zaczyna stawać się członkiem zespołu i
jak to czasem bywa, zakochuje się i to jedna z najśmieszniejszych części tej książki oraz opisy zabawy chłopców z Wall Street.
Czyta się bardzo szybko chłonąc kolejne strony i żałuję tylko tego, że
nie ma kolejnej część, chętnie bym jeszcze trochę pobyła z Alex i jej światem.
Warto po nią sięgnąć, chociażby po to, żeby zobaczyć, jak naprawdę wygląda
praca w tak znanej korporacji, gdzie liczy się pieniądz nie człowiek.
Erin Duffy przez dziesięć lat pracowała na
Wall Street, więc nie jest to fikcja, tylko przeżycia autorki przeniesione w
świetną opowieści na jesienne wieczory.